Strona 1 z 1

: 16 lip 2007, 21:24
autor: PiotrW
Chcą poprawić opinię o branży – Rzeczpospolita, 16 lipca 2007

Deweloperzy, nie sprzedawajcie mieszkań przed uzyskaniem pozwolenia na budowę, gdyż stwarza to ogromne zagrożenie dla kupujących mieszkania i całego rynku nieruchomości - apeluje do kolegów po fachu Polski Związek Firm Deweloperskich
Zapytaliśmy przedstawicieli związku, czy taki apel oznacza, że proceder sprzedawania mieszkań przed uzyskaniem pozwolenia na budowę ostatnio się nasilił?
- Tego nie twierdzimy. Z pewnością jednak za deweloperkę zabiera się coraz więcej firm, które nigdy przedtem się tym nie zajmowały. A to one najczęściej, korzystając z dużego popytu, popełniają tego typu błędy. Nie posiadając pozwolenia na budowę, żadna firma nie jest w stanie zagwarantować terminu rozpoczęcia i oddania nieruchomości ani dotrzymania ceny - mówi Jacek Bielecki z Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Są poszkodowani
Zdaniem Waldemara Mazana z Konfederacji Budownictwa i Nieruchomości kupujący powinien wiedzieć, co kupuje nie tylko z informacji sprzedającego, ale także z dokumentu urzędowego, jakim jest pozwolenie na budowę.
- Znam wiele takich przypadków, że do dziś ludzie mieszkają w budynkach, które nie posiadają pozwolenia na użytkowanie. Takim przykładem jest jedno z osiedli w Nowej Iwicznej pod Warszawą. Formalnie powinno się te budynki rozebrać, gdyż nie spełniają one warunków niezbędnych do otrzymania pozwolenia na użytkowanie. Jest to klasyczny przypadek sprzedaży mieszkań bez informacji o pozwoleniu na budowę. Co ciekawe - niektórzy z mieszkańców tego osiedla są nawet notarialnymi właścicielami czegoś, co jest niezgodne z prawem - mówi Waldemar Mazan.
Dodaje jednak, że dziś już notariusze nie chcą podpisywać aktów notarialnych przeniesienia własności, kiedy nie ma pozwolenia na użytkowanie obiektu, gdyż dla wielu z nich skończyło się to postępowaniem dyscyplinarnym.
- Także banki zaczynają tego mocno pilnować, gdyż są to istotne dokumenty w procesie windykacji należności - mówi Waldemar Mazan.
Lepiej później niż wcześniej
- Deweloperzy, którzy np. jeszcze przed rokiem chętnie widzieli klientów inwestycyjnych dokonujących zakupów pakietowych na zasadach płatności np. 10 proc. wartości mieszkania dziś, 90 proc. - po zakończeniu budowy, teraz widząc skalę wzrostu cen, nie są gotowi do takich transakcji i szybkiej sprzedaży większej liczby mieszkań. Przeciwnie, minimalizując ryzyka zmian cen wykonawstwa, a także traktując projekt jako dobre źródło przychodów, dokonują częstych korekt cen, zwykle w górę, na podstawie oceny tempa sprzedaży, wprowadzając na rynek niewielkie pakiety mieszkań przez cały okres realizacji inwestycji. A więc przesunięcie sprzedaży na etap po uzyskaniu pozwolenia na budowę wydaje się naturalną reakcją rynku i sygnałem jego stabilizacji i respektowania zdrowych zasad w relacjach pomiędzy stronami umowy - mówi Artur Pietraszewski, analityk rynku.
Według niego dopiero po uzyskaniu pozwolenia na budowę deweloper może precyzyjnie określić produkt i warunki jego nabycia, a klient zyskuje pewność co do terminu i ceny sprzedaży. Zaś bank finansujący inwestycję chętnie wtedy udzieli kredytu obu stronom w przekonaniu o bezpieczeństwie transakcji.
- Proszę zwrócić uwagę, że firmy dbające o bezpieczeństwo inwestycji i dobrą markę nie podejmują ryzyka przedsprzedaży na etapie decyzji o warunkach zabudowy, a te, które to uczyniły w poprzednich miesiącach, nie mogą mówić o medialnym i biznesowym sukcesie - mówi Artur Pietraszewski.
Rośnie konkurencja
W apelu deweloperów jest mowa o tym, że "naruszanie elementarnych zasad sprzedaży nieruchomości może mieć złe skutki dla rynku deweloperskiego i wizerunku działających na nim firm".
- Czemu pojawiają się takie pomysły? Zapewne wynika to z jednostkowych przypadków, w których umowy takie nie były przez firmy dotrzymane. Oczywiście należy spytać: dlaczego? Duże zainteresowanie i chęć sprzedaży po wyższej cenie, a może raczej kłopoty z wykonawcami podbijającymi stawki? Część firm, dostrzegając stabilizację na rynku, obawia się psucia klimatu wokół deweloperów i podejmuje działania zmierzające do zmaksymalizowania bezpieczeństwa zawieranych transakcji - uważa Maciej Dymkowski z redNet Property Group.
A ponieważ rynek zdecydowanie się uspokoił i do sprzedaży trafia coraz więcej mieszkań, więc należy spodziewać się wzrostu konkurencji pomiędzy firmami. Jednym z jej elementów będzie solidność i uczciwość dewelopera.
Zdaniem Grzegorza Buczka, architekta i urbanisty, prawomocna decyzja o pozwoleniu na budowę (z której uzyskaniem wiąże się także udokumentowany tytuł do nieruchomości gruntowej, na której ma być zbudowane mieszkanie czy dom), powinny być warunkiem niezbędnym zawarcia transakcji, w tym także uzyskiwania kredytów.
- To pomogłoby wyeliminować z rynku przynajmniej część spekulantów oraz firmy bez odpowiedniego potencjału, żeby rzetelnie przygotować inwestycję, co najmniej w sensie projektowym oraz nieruchomościowym, co oznacza zaangażowanie dewelopera na poziomie ok. 20 proc. kosztów całego przedsięwzięcia - mówi Grzegorz Buczek. - Oczywiście, jeśli popyt się nieco zmniejszy, to na rynku utrzymają się tylko "gwarantowane" produkty lepszych, bardziej profesjonalnych, mocniejszych kapitałowo firm, bo przecież łatwiej będzie sprzedać mieszkanie lub dom jeszcze niezbudowane, ale z prawomocną decyzją o pozwoleniu na budowę i udokumentowanym tytułem do nieruchomości gruntowej.
BEATA KALINOWSKA