Witam,
problem polega na tym, że rzeczoznawca, który wycenia mi mienie zabużańskie kurczowo trzyma się wytycznych Wojewody z "Postanowienia", mimo, że odbiegają one od stanu rzeczywistego-są w zasadzie niezgodne z logiką, twierdzi, że Postanowienie Wojewody to podtawa do wyceny. Chodzi o to, ze Wojewoda zaniża wartość nieruchomości poprzez "manipulowanie ziemią", tnz. ziemię na której wybudowane były: dom, stajnia i stodoła, traktuje jako ziemię rolną, mimo, że z dokumentów wynikałoby, że to było siedlisko. Ziemia rolna była w dokumentach wyodrębniona jako osobny zapis i jest to wyraźnie zaznaczone. Fakt, że w dokumentach z tamtego czasu nie pada nazwa "siedlisko", ale jest to logiczne, zważywszy na niewielki "kawałek" ziemi, zabudowany trzema obiektami i jednocześnie biorąc pod uwagę fakt, że ziemia rolna została uwzględniona jako osobny zapis. Uprzejmie proszę o poradę, co mam zrobić w tej sytuacji; tzn. od postanowienia wojewody nie można się odwołać, a rzeczoznawca chce się opierać na wytycznych Wojewody, który całe siedlisko traktuje jako ziemię rolną, a jako ziemię zabudowaną traktuje jedynie część pod fundamentami budynków, co wychodzi około 1 ar! Nie muszę chyba pisać, jak wiele tracimy na tym, że ziemia ta nie jest traktowana jako siedlisko...Proszę napisać, czy powinnam udać się z tym do Wojewody po jakąś sensowną korektę (czy w ogóle to wchodzi w grę?), czy może do kogoś innego, jeśli tak to do kogo? I czy rzeczoznawca musi tak kurczowo trzymać się wytycznych Wojewody, czy nie powinien w tym przypadku kierować się logiką i dokumentami?
Dziękuję za odpowiedź
Wycena mienia zabużańskiego
Musi trzymać się danych z postanowienia - inaczej Wojewoda "odrzuci" operat jako nie spełniający wymogów itp...., rzeczoznawca nie rozpatruje tej sprawy a jedynie sporządza opinię o wartości na podstawie sprawdzonych, zatwierdzonych, uznanych przez Wojewodę dokumentów/dowodów. Z opisanej sytacji można "wybrnąć" bez zmiany postanowienia - można przyjąć inne założenia