Miałam 3 proste transakcje: najem lokalu mieszkalnego; sprzedaz niezabudowanej działki; sprzedaż lokalu mieszkalnego - odrębna własnośc.
Oblałam ustny - czego się nawet spodziewałm, ale szkoda, bo miałam dość proste pytania i miłą komisję. Pytania:
Omówić najem okazjonalny (krótko); Kaucja - co to jest (powiedizłam swoim słowami) i wyliczyć kaucję - to mnie powaliło, nie miałam głowy do matematyki, zresztą nie powtórzyłam tego, zrobił się chaos w głowie i poległam; lokal mieszkalny - KW, co w niej jest (to powiedziałam), czy można sprzedać lokal bez KW - tu poległam (teraz wiem że tak),; działka - jak sprzedajemy działkę gdy uprzednio właściciel kupił ją od gminy (pierwokup - powiedziłąm) i co jest renta planistyczna - powiedizałam.
Szkoda mi tej kaucji, ale cóż musze douczyć, bo wkuwałam testy.
oczywiście Pan Przewodniczący poprosił aby się nie denerwować - ale raczej u mnie to graniczy z cudem.
No to uczcie się i wkuwajcie, nie denerwujcie(!), i błagam kilka słow o wyliczaniu kaucji bo skończeniu najmu.
Moje pytania z ustnego
jeżeli pobrana kaucja wynosiła np. 3 x 1000 zł = 3000, a w międzyczasie wzrósł czynsz na 1200 zł, to zwracana kaucja przy zwolnieniu wynosi 3 x 1200 = 3600 zł.
a co do wczorajszego egzaminu, to byłem jego biernym obserwatorem (podwoziłem wspólnika, króry niestety oblał po raz trzeci), a nasuwa mi się jedna uwaga: dlaczego komisje wzywają i ogłaszają wynik co 4-5 osób, czyżby ie można delikwentowi powiedzieć, że zdał albo nie ? po prosu pilnują limitów i z każdej czwórki ma zdać jedna osoba.
a w ogóle, to czy jakaś korporacja przeprowadza jeszcze egzaminy na zasadzie pytanie - odpowiedź? wydaje mi się, że to anachronizm, bo gdyby rzeczywiście chcieli stwierdzić czy kandydat zna zagadnienia, to egzamin ustny powinien polegać na rozwiazywaniu casusów.
swój egzamin zdałem w 2005 roku przy pierwszym podejściu i byłem tak szczęśliwy, że nie zwróciłem na to uwagi.
a co do wczorajszego egzaminu, to byłem jego biernym obserwatorem (podwoziłem wspólnika, króry niestety oblał po raz trzeci), a nasuwa mi się jedna uwaga: dlaczego komisje wzywają i ogłaszają wynik co 4-5 osób, czyżby ie można delikwentowi powiedzieć, że zdał albo nie ? po prosu pilnują limitów i z każdej czwórki ma zdać jedna osoba.
a w ogóle, to czy jakaś korporacja przeprowadza jeszcze egzaminy na zasadzie pytanie - odpowiedź? wydaje mi się, że to anachronizm, bo gdyby rzeczywiście chcieli stwierdzić czy kandydat zna zagadnienia, to egzamin ustny powinien polegać na rozwiazywaniu casusów.
swój egzamin zdałem w 2005 roku przy pierwszym podejściu i byłem tak szczęśliwy, że nie zwróciłem na to uwagi.
odnosnie ustnego to zauwazylem ze od nas wymaga sie poprawnego słownictwa ,ale czasami pytania sformulowane przez komisje sa tak ze trzeba sie zastanowic o co chodzi Jak wiadomo w czasie egzaminu jak dochodzi stres i takie pytanie to juz jest trudno,Ja wczoraj zdalem poprawke doswiadczenie sie przydaje 
